czwartek, 30 maja 2013

Slowfoodowe bajanie, czyli serowarski zawrót głowy





Kiedy na początku lat 80-ych po raz pierwszy pojechałam do Francji w czasie pobytu wiele rzeczy mnie zadziwiło, a jedną z nich były sklepy tylko z serami. Wejście do takiego sklepu było dla mnie jak wejście do świątyni miłośników serowarstwa. Ze zdziwieniem oglądałam ser Morbier po którego przecięciu widac było warstwę sadzy używanej do zabezpieczania serów przed owadami. Teraz  jest to warstwa z węgla roślinnego.

Link do francuskiej strony poświęconej serowi Morbier:

http://www.fromage-morbier.com/

I zdjęcie sera Morbier właśnie z tej strony:



Odwiedzałam wtedy region Franche Comte, słynny właśnie z tego sera, który jedliśmy każdego dnia, co dla nas, wychowanych na białym twarożku, było szokiem a także będącego kolebką sera Comte

Francuska oficjalna strona dla miłośników tego sera:

http://www.comte.com/

Zdjęcie sera Comte z jego oficjalnej strony internetowej:




Nazwa jeszcze jednego sera pozostała w mojej pamięci, to Cancoillotte, serek topiony o smaku czosnkowym, taka była moja ulubiona wersja.

Zdjęcie ze strony

http://boutique.fromagerie-mauron.fr/shop/prod/fromcat/SC4d68ae517dd11/id/SP4d68ae517df98/CANCOILLOTTE_POIT_ECHALOTE_250G.html




Przez wiele lat wspominałam tę wizytę, ale dopiero kilka lat temu zdecydowałam się zrobić swój pierwszy ser. Pierwsze informacje czerpałam z internetu, do wyszukiwarki wpisywałam odpowiednie zapytanie i bum wyskakiwało kilkaset wyszukanych stron.

Na początku do produkcji sera używałam tylko podpuszczki. Gdyby moi mistrzowie serowarscy o tym wiedzieli dostaliby zawału. To była wersja bardzo uproszczona. Jeden z wielu etapów, które składają się na produkcję sera.

Pierwszą zakupioną pozycją książkową o serowarstwie była


która stanowi dla mnie pozycję podstawową w tej dziedzinie. Była czytana kilkakrotnie, co ciekawsze i ważniejsze fragmenty są pozaznaczane, w tej chwili w pożyczeniu osobie zainteresowanej wytwarzaniem serów. Niechaj wiedza się rozszerza.

Można czytać książkę, ale bez praktyki nigdy nie osiągniemy mistrzostwa.

W 2011 roku uczestniczyłam w szkoleniu serowarskim w firmie Agrovis.

http://www.agrovis.eu/agrovis9.php

Informacje na temat następnych szkoleń na ich stronie internetowej.

Dzięki całej ekipie Agrovisu uczyniłam następny krok w zgłębianiu tajemnic serowarstwa.

Poniżej kilka zdjęć ze szkolenia:

W Agrovisie można także zaopatrzyć się w cały sprzęt do domowego serowarstwa

Przy wytwarzaniu każdego sera należy zachować określone parametry i  stworzyć specyficzne warunki: temperatura, wilgotność, określona ilość w określonym czasie 

W zależności od rodzaju sera skrzep kroimy na mniejszą (twardszy ser) lub większą (miększy ser) kostkę

Następnym etapem był wyjazd do Bra, stolicy Slow Food, międzynarodowej organizacji broniącej prawa do smaku, do lokalnych, ekologicznych produktów. W 2011 roku dzięki uprzejmości firmy Agrovis pojechałam na organizowany co 2 lata Festiwal Sera. Niezapomniane przeżycie, poniżej kilka zdjęć:




















 I kto by pomyślał, że to sery. Wygląda jak szare kostki mydła.



Następnym etapem było uczestnictwo w 2012 roku w dwóch polskich festiwalach serowarskich:

pierwszy organizowany przez Agrovis festiwal Czas na ser:


Niestety w tym roku mnie tam nie będzie, za daleko, 10 godzin w podróży i trudności z otrzymaniem urlopu

i festiwal właśnie się odbywający w Sandomierzu:


tam bliżej, tylko 2 godziny w busie, niestety, rzadko kursują tam autobusy, albo busy z Lublina.

W następnym poście relacja z dzisiejszego dnia spędzonego w Sandomierzu na festiwalu.

Kto jeszcze miałby ochotę się tam wybrać POLECAM.

Imprezy trwają jeszcze jutro.





CDN ....








UWAGA:
Wykorzystanie materiałów ze źródeł zewnętrznych:

Wszystkie materiały zamieszczone w tym poście pochodzące z innych źródeł, niż źródła autora, mają podane linki do stron źródłowych.










































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz