sobota, 26 października 2013

Slowfoodowe bajanie, czyli jabłkowe smaki dzieciństwa



Z rozrzewnieniem wspominam smak jednej odmiany jabłek, której nie ma na współczesnch targowiskach i sklepach, a która kojarzy mi się ze słodyczą, soczystością i płynącym po brodzie sokiem.

OCZYWIŚCIE CHODZI O KOSZTELĘ.
Odmiany tej nie znajdziemy na targowiskach. Mój znajomy dostarczał mi kosztele z sadu swojej mamy, niestety, mamy już nie ma, a drzewko przestało owocować.

Kosztela jest odmianą polską. Pochodzi prawdopodobnie z XVII wieku. Owoce okrągłe o barwie zielonej lub zielonosłomkowej z żółtym rumieńcami świadczącymi o dojrzałym stanie owocu. W dawnej odmianie miąższ był twardy, bardzo soczysty i słodki. Wydają owoce późno, w drugiej lub trzeciej połowie września, już dojrzałe okazy szybko i łatwo opadają z drzew. Późno owocują, a kiedy już pojawiają się jabłka, drzewko owocuje co dwa lata. Dużą zaletą tej odmiany jest wytrzymałość na mróz i odporność na choroby.

W czasie dzisiejszych odwiedzin na osiedlowym targowisku zrobiłam kilka zdjęć skrzynek z jabłkami, niestety, nie było koszteli, była natomiast MALINOWA. Diabeł ogonem przykrył i przeglądając zdjęcia, które zrobiłam na targu okazało się, że jednak były. 



Na zdjęciu w prawym dolnym rogu.
Od razu pobiegłam i kupiłam 2 kg. Niestety, jabłka kwaśne, miąższ miękki i watowaty, nazywają się kosztele, ale to nie to. Pozostały wspomnienia cudownie soczystych, słodkich, twardych jabłek. I przy wspomnieniach pozostaję.






UWAGA:
Wykorzystanie materiałów ze źródeł zewnętrznych:

Wszystkie materiały zamieszczone w tym poście pochodzące z innych źródeł, niż źródła autora, mają podane linki do stron źródłowych.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz